Dobre praktyki
Stop likwidacji bibliotek to akcja obywatelska zorganizowana przez miesięcznik „Biblioteka w Szkole”, sprzeciwiająca się połączeniu bibliotek szkolnych z publicznymi. Dzięki mobilizacji ponad 50 000 Polaków minister Boni, usunie sporny zapis z tzw. ustawy samorządowej. Oznacza to, że wysiłek ludzi opłacił się i odnieśli realny sukces. Jest to modelowa akcja, pokazująca, że obywatele mogą wpłynąć na władzę i naprawdę decydować o sprawach dla siebie ważnych.
Więcej informacji na stronie akcji – Stop likwidacji bibliotek
Choć sam książek raczej nie czytam to cieszę się z tego bo biblioteki to szeroko rozumiana kultura a o to trzeba dbać. Poza tym jest to małe zwycięstwo które buduję.
Jestem członkiem i popieram ,,obywatele decydują” ale jeżeli chodzi o biblioteki to wybaczcie ale biorąc pod uwagę ile obywateli czyta to nie wpłynie w żaden sposób to na jakość życia polaków. Uważam że mam poważniejsze problemy. Nie uważam tego za żaden sukces.
Popieram działania akcji „Obywatele decydują” w sprawie zwiększenia wpływu Polaków na sprawy publiczne. Niestety w przypadku akcji „Stop likwidacji bibliotek” nie mogę się zgodzić z opinią o zwycięstwie obywateli. Obawiam się, że w znaczącej większości padliśmy ofiarą lobby nauczycielskiego, które próbuje utrzymać stan istniejący w którym biblioteki szkolne nie spełniają swojej edukacyjnej roli. Oczywiście wszystkich jedną miara mierzyć nie można ale warto zauważyć, że propozycja ministra Boniego zmierzała do tego, aby samorządy (które prowadzenie bibliotek mają w ramach katalogu tzw. „zadań własnych”) miały po prostu możliwość lepszego zarządzania jednostkami na swoim terenie. Każda gmina ma obowiązek utrzymywania na swoim terenie co najmniej 1 biblioteki publicznej. Taka centralizacja skutkuje tym, że biblioteki mogą być doinwestowane (np. we Wschowie w woj. lubuskim), mogą mieć łatwiejszy dostęp do nowości wydawniczych i faktycznie promować czytelnictwo. Tymczasem biblioteki szkolne z uwagi na fakt, że gminy nie mają na nie pieniędzy niejednokrotnie są niedoinwestowane mają stary księgozbiór, nie działają poza godzinami lekcyjnymi. Skutkuje to tym, że rola tych instytucji jest minimalna, ponieważ uczniowie jeśli chcą wypożyczyć książkę korzystają z lepiej (mimo wszystko) wyposażonych bibliotek publicznych lub ściągają lektury z internetu. Biblioteki szkolne w znakomitej części nie pełnią funkcji integracyjnych, nie mają również atrakcyjnej oferty dla uczniów. Dlaczego się więc ich broni? Osoby w nich pracujące są zatrudnione w oparciu o Kartę Nauczyciela z wszystkimi z tego tytułu płynącymi korzyściami. Zmiana którą zaproponował minister zmierzała w zasadzie do tego, aby gminy (lub tzw. organy prowadzące szkoły, w szkołach ponadpodstawowych to powiaty) mogły zatrudniać osoby w oparciu o przepisy kodeksu pracy (a więc bez obciążeń płynących z KN). Sprawie dorobiono „gębę” wskazując jakoby minister był za likwidacją bibliotek. Szkoda, że temu tendencyjnemu i prostackiemu podejściu uległo tak wielu internautów. Polecam i zachęcam do głębszego zapoznawania się ze sprawami publicznymi jeśli faktycznie chcemy o nich decydować. Pozdrawiam